Dopiero co wykrojona prosta,
dopasowana jedynie zaszewkami spódniczka z beżowej eko-skórki, kupionej jeszcze zimą. Poleżała kilka miesięcy i mam wrażenie, jakby zaczęła się sklejać, poza tym zrobiła się bardzo delikatna. Mam nadzieję, że po uszyciu nie okaże się jednorazowa...
Pomarańczowy komin i pasiak dawno już zostały przerobione na nietoperzowe bluzki.
Dzianiny w paski zostało mi jeszcze kawałek i teraz się męczę, jakby tu coś jeszcze z tego wykombinować, bo w sklepie już nie można dokupić.
Tymczasem,
tak niby przy okazji próbowania wykroju na sukienkę z Burdy 5/2007 powstało takie coś, miętowe, na ramiączkach, dopasowane, niemożliwie krótkie ( przerobione z bawełnianej spódnicy z sh ). Już miało wylądować w koszu, bo wykroiłam dwie prawe części na biust - i je zszyłam! Więc zrezygnowałam, bo po co czas marnować na prucie czegoś, w czym się prawdopodobnie nie będzie chodzić. Ale że ćwiczę silną wolę, więc przespałam się z problemem ( ostatnio tylko z nim sypiam w nocy...) i z nową energią zabrałam się do prucia.
Oczywiście będą zdjęcia na Ludziu.
Jak Ludź się w końcu ogarnie. I pogoda też.
Tak wyglądają sukienki z Burdy. Moja zdecydowanie codzienna.
Temu konkretnemu numerowi Burdy poświęcę niebawem oddzielny post, bo jak do tej pory, jest tam najwięcej fajnych letnich inspiracji na bluzki, spódniczki i sukienki.
A to dwa spore kawałki tkaniny, które dostałam ostatnio w spadku. Strona prawa jest niemożliwie błyszcząca, lewa biała. Macie jakieś pomysły?