wtorek, 26 czerwca 2012

To, co w planach

Dopiero co wykrojona prosta, 
dopasowana jedynie zaszewkami spódniczka z beżowej eko-skórki, kupionej jeszcze zimą. Poleżała kilka miesięcy i mam wrażenie, jakby zaczęła się sklejać, poza tym zrobiła się bardzo delikatna. Mam nadzieję, że po uszyciu nie okaże się jednorazowa...


Pomarańczowy komin i pasiak dawno już zostały przerobione na nietoperzowe bluzki.
Dzianiny w paski zostało mi jeszcze kawałek i teraz się męczę, jakby tu coś jeszcze z tego wykombinować, bo w sklepie już nie można dokupić.




Tymczasem, 
tak niby przy okazji próbowania wykroju na sukienkę z Burdy 5/2007 powstało takie coś, miętowe, na ramiączkach, dopasowane, niemożliwie krótkie ( przerobione z bawełnianej spódnicy z sh ). Już miało wylądować w koszu, bo wykroiłam dwie prawe części na biust - i je zszyłam! Więc zrezygnowałam, bo po co czas marnować na prucie czegoś, w czym się prawdopodobnie nie będzie chodzić. Ale że ćwiczę silną wolę, więc przespałam się z problemem ( ostatnio tylko z nim sypiam w nocy...) i z nową energią zabrałam się do prucia.
Oczywiście będą zdjęcia na Ludziu. 
Jak Ludź się w końcu ogarnie. I pogoda też.






Tak wyglądają sukienki z Burdy. Moja zdecydowanie codzienna.




Temu konkretnemu numerowi Burdy poświęcę niebawem oddzielny post, bo jak do tej pory, jest tam najwięcej fajnych letnich inspiracji na bluzki, spódniczki i sukienki.

A to dwa spore kawałki tkaniny, które dostałam ostatnio w spadku. Strona prawa jest niemożliwie błyszcząca, lewa biała. Macie jakieś pomysły?



środa, 20 czerwca 2012

Maxi skirt



Ulegając szałowi na długie spódnice popełniłam oto takie dwie. Jedna jest w kolorze czekoladowym, uszyta z delikatnie kreszowanego szyfonu, ma długi rozporek który można dowolnie eksponować: albo z boku, albo z tyłu lub z przodu. To było moje pierwsze podejście do szycia szyfonu i całkowicie udane. Silverka szyła bez problemu, nie ściągała, nic nie musiałam specjalnie ustawiać, nie potrzeba więc było się denerwować. Dół obrzuciłam gęsto ustawionym ściegiem zygzakowym lekko rolując tkaninę do wewnątrz.  
Druga jest w kolorze miętowym, bez rozporka. Tkanina hmm...ekspedientka w sklepie mówiła, ale Monika zapomniała...Może żorżeta, może wiskoza. Obie spódnice są na gumie, mają krótkie podszewki i są prześwitujące.
















środa, 6 czerwca 2012

Niech żyją lokalne sklepiki i bazarki! Niech żyją!



Sieciówki mnie nie kręcą. 
Co z tego, że ciuchów, torebek, biżuterii są tam całe tony na wyciągnięcie ręki i portfela, skoro potem na ulicy albo w pracy można spotkać klony koleżanek ubrane w taką samą sukienkę, bluzkę albo z identyczną torebką.
Dlatego uwielbiam buszować po bazarkach, pchlich targach i lokalnych małych sklepikach.
Dużo tam kiczu, ale czasem można upolować coś naprawdę wyjątkowego i to za niewielkie pieniądze. Zima to dla mnie jakaś abstynencja od zakupów, ale kiedy robi się ciepło, ruszam na łowy niczym głodny wilk! 

I tak ostatnio upolowałam dwie fajne torby. Jedna ogromniasta, turkusowa ( ! ). Zawsze unikałam tego koloru, ale fason bardzo mi się spodobał więc musiała być moja. Poszłam co prawda z nadzieją na kupno brązowej, a wróciłam z turkusową!




Kilka dni później u tego samego sprzedawcy na bazarku 
kupiłam taką karmelową ( czy camelową??? ) kopertówkę. Broniłam się przed tym kolorem długo, ale w końcu uległam. Odpinany długi pasek, krótki do rączki, mnóstwo kieszonek, czarne wypustki.
Kto zgadnie, ile kosztowała?






A oto mój nowy zegarek. Kupiłam co prawda zupełnie inny, ale po dwóch dniach okazało się, że na 2 godziny notuje 15 minut spóźnienia. Odniosłam go i mogłam sobie wymienić na inny. Padło więc na ten, który widzicie na zdjęciu. Ten jest ładniejszy niż poprzedni, ale poprzedni był wygodniejszy, bo zamiast sztywnego satynowego paska miał bransoletę, która dopasowywała się do rączki.
Do kompletu zaraz dokupiłam bransoletkę z zawieszkami.




A to już zakup internetowy. 
Broszka z Audrey Hepburn kupiona na szafie u czarnej 7777
Szukałam broszki z kameą, a w rezultacie stanęło na Audrey B.




Do tego jeszcze 4 pary butów...


Wprawne oczy wiernego czytelnika bloga dostrzegły z pewnością, żem naumiała się robić...kolaż! Tadam!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Sutaszu urok

Jakiś czas temu powstał taki oto naszyjnik z sutaszu. 
Serce to duży kamień Swarovskiego ( oczywiście sztuczny...) otoczony perełkami, zapięcie też za pomocą perełki i pętelki, sznurki sutasz w żywej barwie czerwieni.





Do kompletu będzie jeszcze bransoletka utrzymana w takim samym klimacie. Kamienie już naklejone na filc, czekają tylko na moją wenę.


A potem idziemy w beż i błękit. Myślę, że zrobię z tego dużą brochę.



P.S. Po dwóch miesiącach wracam do intensywnego blogowania...
                                              
                                      Monika