sobota, 26 maja 2012

Niebieska, marszczona, z dekoltem wodą...

Ostatnio mam problem ze zmobilizowaniem się do napisania posta na bloga. I to nie dlatego, że nie mam o czym pisać. Szyję dość sporo, uszyłam dwie maxi spódnice, jedną miętową, drugą brązową. Uszyłam spódniczkę do kolan, zrobiłam naszyjnik z sutaszu - jeszcze dorobię bransoletę do kompletu, zrobiłam śmiesznego manekina domowym sposobem, a zaraz idę kończyć sukienkę z rozkloszowanym dołem. 
Tylko jakoś te zdjęcia ze mną w roli głównej doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Też tak macie?

Sukienka, uszyta już dawno dawno temu, 
ale jakoś do tej pory nie uwieczniona na fotografiach, 
a przynajmniej na takich z ludziem w roli głównej.
Materiał to...lureks! Tak, tak, w czasach dawno po peerelowskich taki materiał nadal jest do kupienia. Niebieski, wpadający lekko w chaber, z błyszczącą tu i ówdzie nitką, rozciągający się jak dzianina. Silwerka szyła go bez problemów. Wykroiłam dekolt wodę, ale jeszcze wtedy, kiedy kroiłam je hurtem. Wiec jest do poprawy, bo powinien być zdecydowanie większy. Sukienka marszczona na całej długości, od ramion aż pod pupę, rękawki 3/4. Szyta troszkę na wzór czerwonej o której już kiedyś pisałam.
Na razie w wersji leżącej. 





wtorek, 8 maja 2012

Może ktoś ma pomysła?

Co zrobić z tą nieszczęsną kiecką, kupioną ubiegłego lata pod wpływem jakiegoś diabelskiego impulsu?
Spódnica jest nowa, ma metkę, kosztowała na lokalnym bazarku jakieś 10 złotych. Pamiętam, że kupując ją przemknął mi przez głowę jakiś pomysł na przerobienie, ale przemknął tak szybko, że chyba nie zdążyłam go zanotować...
Tak nosić, to się jej nie da - mowy nie ma! Może to spruć i zrobić mniejszą, krótszą, a może przerobić na sukienkę taką do hasania boso latem po trawie...





niedziela, 6 maja 2012

Co czytam w majowe weekendy i nie tylko

Nominacja przyszła od Bartasa. Na szczęście czytam Jego posty do końca samego, więc gdzieś tam się doczytałam, że jestem nominowana. 
W takiej zabawie brałam udział tylko raz, na samym początku odnośnie filmów, które oglądam. Potem na kolejne łańcuszki nie zwracałam uwagi, 
ale tym razem po prostu muszę!!! 
Bo KOCHAM CZYTAĆ KSIĄŻKI.




Troszkę zburzę porządek tego łańcuszka i zamiast odpowiadać grzecznie na pytania, zreferuję Wam jak to u mnie wyglądało na przestrzeni wieków...
Nie kupuję książek, po prostu wypożyczam je z biblioteki, wróć: z bibliotek.

W dzieciństwie czytałam na potęgę wszystkie przygodowe książki, jakie wpadły mi w rączki, a więc Szatany z siódmej klasy, Przygody Tomka Soyera, Robinsona Cruzoe, a ukochana pozostała na zawsze Ania z Zielonego Wzgórza i Dzieci z Bullerbyn.

Potem przyszedł czas na kryminały i thrillery. Wszystkie części Sherlocka Holmesa, Pies Baskerville'ów, kryminały Agaty Christie do czasu, aż nie przeczytałam pierwszego w życiu thrillera Stephena Kinga Miasteczko Salem - strach się bać...
Potem była fascynacja Robertem Ludlumem i wieloma innymi amerykańskimi pisarzami, których nazwisk już nawet nie pamiętam. Po drodze jeszcze miałam schizę na thrillery medyczne.

Jakieś dwa lata temu odmieniło mi się całkowicie i od tego czasu czytam głównie biografie ludzi znanych, polityków, artystów, piosenkarzy 
zarówno polskich jak i zagranicznych. Do tego jeszcze autobiografie kobiet w świecie islamskim.
Czytałam m.in. biografię Coco Chanel, Lady DianyJoan Collins ( grała Alexis w Dynastii ), Kurta Cobaina, Edyty Górniak, Darii Trafankowskiej, Beaty Tyszkiewicz - autobiografiawywiad z Kamilem Durczokiem o jego przeżyciach związanych z chorobą nowotworową. 

Kilka dni temu skończyłam czytać autobiografię Pani Danuty Wałęsowej Marzenia i tajemnice, która kompletnie zmieniła moje postrzeganie tej kobiety! 
Naprawdę warto ją przeczytać.

Do poczytania poleciłabym jeszcze Poczwarkę Doroty Terakowskiej ( o tym, jakie problemy przechodzi młode małżeństwo, kiedy w rodzinie pojawia się dziecko z Zespołem Downa ) i ostatnio dość głośną trylogię Millenium Stiega Larssona - trzy grube tomy sensacyjnej opowieści, które czyta się jednym tchem!

Na koniec jeszcze kilka tytułów książek pisanych głównie przez kobiety, które doświadczyły nieprawdopodobnych wręcz dramatów w swoim życiu:
Thamina Dhurani Mój pan i władca, autobiografia żony wysoko postawionego pakistańskiego polityka;
Souad Spalona żywcem, o młodej dziewczynie, która będąc w ciąży zostaje podpalona przez szwagra;
Aiann Hirshii Ali Niewierna, o kobiecie która ucieka ze swojego kraju i odwraca się od Islamu;
Waris Dirie Kwiat Pustyni, autobiografia światowej sławy modelki, która jako dziecko została poddana rytuałowi obrzezania.
Imaaculaee Ilibagiza Left to tell, o młodej dziewczynie ukrywającej się przez kilka miesięcy podczas bratobójczych walk w Ruandzie w Afryce.

Z książek, które zapadły mi jakoś szczególnie w pamięć muszę wymienić Byłem księdzem Jonasza Romana ( to chyba pseudonim literacki ). Pierwsza część obala mity dotyczące księży, druga jakoś do mnie nie trafiła - za dużo teologicznych wywodów.
Idąc za ciosem przeczytałam jeszcze Bardzo prywatne życie papieży Nigela Cawthorne'a. No, no, tutaj to się dopiero dzieje, więcej niż w niejednej fikcyjnej książce sensacyjnej, a to przecież prawda zaczerpnięta ze źródeł historycznych. Tego nam ksiądz na kazaniu na pewno nie powie...


Uff, to by było na tyle...jeśli ktoś jeszcze dotrwał do końca i żyje.


Nominuje 
 jeśli oczywiście chcą, jeśli nie - to nie ma przymusu.
A jeśli ktoś ma ochotę być mianowany, a nie został wymieniony, to niech się czuje zaproszony.

A ja zmykam, bo od dwóch dni wciąż obchodzę imieninki...








wtorek, 1 maja 2012

Dla tych, co mają niedosyt nietoperzy...

Jeszcze jedna bluzka - nietoperz. 
Tym razem ostatnia, przynajmniej na czas jakiś.
Pomarańczowa dzianina, która była kominem. 
Nie wiem, co było gorsze: szycie czy krojenie. Materiał usuwał się niemiłosiernie nie tylko przed nożyczkami, ale nawet pod mydełkiem, którego jakby tego mało kompletnie nie było widać! Próbowałam więc z długopisem jednym, potem drugim, wszystkie jak zaczarowane przestawały pisać.Zaznaczałam szpilkami, potem wycięłam wykrój, który na końcu wyglądał jak cięty po pijaku...
Samo szycie już poszło sprawniej, choć mam wrażenie, że bluzka jest jakaś rozwleczona. Do rękawków doszyłam dłuuugie dopasowane mankiety, rozwleczony dekolt obszyłam jeszcze bardziej rozwleczoną lamówką ze skosa. 
Kolor - jak dla mnie - kompletnie nie twarzowy.
Jednym słowem: pełen sukces!
Coś ostatnio nie idzie mi szycie, starzeje się czy co...