piątek, 28 października 2011

Maszyna z Lidla - Silver Crest

Kilka tygodni temu kupiłam sobie nową maszynę.
Zastanawiałam się między Janome a Elną, a padło na...Lidl.
Pojawiła się w markecie maszyna Silver Crest, która ma dość dobre opinie. Dużo nawet lepsze, niż Singierki wcześniej w Lidlu tez dostępne. Wyszłam z założenia, że przecież nie jestem krawcową, nie szyję ,,zarobkowo" a tylko dla siebie i znajomych, więc może na takie szycie okazjonalne wystarczy. No i nie będę ukrywała, że cena też mnie zainspirowała..heh.
W ten czwartek, w który maszyna miała się pojawić w Lidlu wstałam wcześnie, ubrałam się cieplutko i pojechałam na ,,łowy". Słyszałam z różnych źródeł, że podobno przed Lidlem w takie dni, kiedy ,,rzucają" jakiś ciekawy sprzęt techniczny, jest kolejka jeszcze przed otwarciem marketu. Byłam więc na miejscu jakieś pół godziny przed otwarciem jako pierwsza na parkingu. 
Ale zaraz za mną zaczęły się zjeżdżać samochody, schodzić emeryci ( nie żartuję!) i przed drzwiami ustawił się całkiem pokaźny ogonek oczekujących na otwarcie. Z rozmów z niektórymi osobami ustaliliśmy od razu, kto po co przyszedł - większość pań po maszynę do szycia właśnie. Ale było kilka takich osób, które się nie odzywały do nikogo, pewnie nie chcąc zdradzić swoich zakupowych aspiracji. Pełna konspiracja. 
Kiedy wiec otworzyły się drzwi, wszyscy ruszyliśmy szybkim, żołnierskim krokiem w kierunku środka. Niektórzy próbowali wyłamać się z kolejki i wybiec przed jej czoło ( czyli przede mnie) ale nie docenili moich długich nóg, które w takich chwilach są nieocenione. 
Do kosza z maszynami dotarłam więc pierwsza, złapałam karton - sprawdziłam tylko, czy to nie jakiś opiekacz, do tego dobrałam zestaw krawiecki, dodatkowe nożyczki, odetchnęłam i szczęśliwa ruszyłam w kierunku kasy!
Moi rodzice często opowiadali mi, jak to było w czasach ich młodości, kiedy nie było towarów ogólnie dostępnych na półkach w sklepie, jak musieli stać w długich kolejkach po to, żeby coś kupić. Ja mam wrażenie, że przez moment przeniosłam się do czasów głębokiego PRL-u, kiedy robiłam ,,nalot" na Lidl.


Po zakupach zaraz wróciłam do domu, wyjęłam maszynę z kartonu, podłączyłam ,,pedał", nawinęłam nici i zaczęłam testowanie. I poczułam ogromną różnicę w szyciu pomiędzy nią a moim starym Łucznikiem. Dla mnie ważnym atutem tej maszyny, był jej ścieg overlockowy - do tkanin zwykłych i elastycznych też. Działa bez zarzutu, nawet na materiałach takich jak strecz czy dżersej. Ma dużo dziwnych ściegów, które wciąż jeszcze rozpracowywuję. Korzystam głównie ze ściegu prostego, zygzaka, overloka, choć ostatnio wykończyłam dół bluzki i rękawy ściegiem ozdobnym księżycowym. 



Do maszyny dołączone były akcesoria, wśród których jest m.in. stopka do wszywania zamków. I to jest moim zdaniem minus, ponieważ stopka ta nie nadaje się do wszywania zamków krytych, tylko do zwykłych i do wszywania sznurka 
( po co to komu?) - jak podają. Można oczywiście nią wszywać zamki, ale trzeba się trochę namęczyć. Wymiana stopek jest łatwa  i szybka - system ,,klik."


Ogólnie jednak jestem bardzo zadowolona z tego zakupu.
A od poniedziałku 31 października w Lidlu będzie overlock za 499 złotych....

czwartek, 20 października 2011

Kurteczka z eko-skórki

Kurtka powstała na bazie wykroju z papavero, 
który tam był żakietem
Przyznaję, że uszycie asymetrycznej sukienki 
( bez przymiarek, głowienia się nad dopasowywaniem i kombinowania z wykrojeniem odszycia ) tak mnie podnieciło, że chciałam więcej. Dlatego na tapetę wzięłam wykrój żakietu, a że zamiast zwyczajnej tkaniny kupiłam eko-skórkę, więc powstała taka oto kurtka. Całość przedłużyłam o 2 cm, ale tył i tak jest na mnie trochę za krótki. Rękawy też są przedłużone, zrezygnowałam z elementu zdobniczego, jakim były zakładki. Zamiast tego doszyłam jeszcze mankiety. 
Jedyny problem miałam, kiedy przyszło do wszywania rękawów. Musiałam je zwężyć i ściąć główkę, ponieważ było za dużo do wdania. W efekcie są trochę niewygodne i mam wrażenie, że lekko się ,,kręcą".
Zamiast zwykłego zapięcia na guziki wszyłam zamek. Oczywiście, całość na podszewce. W podszewkę wszyłam kieszonki na komórkę i inne drobiazgi.
Wszystko uszyłam na nowej maszynie. Nie żadnej Berninie, Janome, Elnie, Husqvarnie czy Toyocie, ale na zwykłej, kupionej w Lidlu za 299 zeta za sztukę! Szyłam bez specjalnej igły do skóry, bez specjalnej stopki, zwykłymi nićmi. Można powiedzieć, że wszystko było zwyczajne. Przywiozłam ją w czwartek z marketu, przez jakąś godzinę testowałam co i jak, a potem zaczęłam szyć.



piątek, 7 października 2011

Kołnierz szalowy i odszycie żakietu.





Dla osób, 
które zupełnie nie szyją lub są początkujące, 
tytuł tego posta brzmi pewnie niezrozumiale.
Uszyłam sobie beżowy żakiet z takim właśnie kołnierzem.
Szyciem samego żakietu zajęłam się w poprzednim poście.
W tym natomiast chciałam pokazać, 
jak samemu zrobić wykrój  formy na taki kołnierz 
i jak go potem uszyć oraz jak zrobić odszycie żakietu.
Zdjęcie poniżej przedstawia 
formę takiego właśnie kołnierza wyciętą z papieru.


Nie będę się za dużo rozpisywać bo nagrałam film. 
Tak pokazałam, jak najpierw zrobić formę z papieru 
na kołnierz, jak potem uszyć go z materiału, 
jak przyszyć do żakietu oraz jak wykroić z materiału 
i też przyszyć do żakietu tzw. odszycie, czyli to, co żakiet ma  z przodu na lewej stronie. 
Ja co prawda na odszycie mówię podkład, 
ale fachowcy w różnych czasopismach piszą odszycie, 
więc tego określenia użyłam też tutaj.
Starałam się, żeby film był w miarę czytelny.

sobota, 1 października 2011

Zakiet z kołnierzem szalowym.




Marzył mi się beżowy żakiet, ale taki ,,na sportowo".
Ten, który uszyłam jeszcze w wakacje
raczej tych marzeń nie spełnił.
Pewnie to wina fasonu, bo mam wrażenie, 
że wyszedł taki bardziej ,,elegancki"
Ale i tak się przyda.
Materiał z domieszką lycry, 10 zł za metr bieżący, ja kupiłam 1.5 czyli łatwo policzyć, ile mnie kosztował.
Do tego 3 guziki po 1 zł za sztukę 
- na razie o prawda jest tylko jeden, ale to dlatego, że maszyna zaczęła mi pętelkować, więc zrobiłam tylko jedną dziurkę i to jeszcze ręcznie.
Wykroiłam przód i tył żakietu za pomocą gotowych form na bluzkę, które miałam wcześniej przygotowane 
- pokazywałam je na blogu w marcu.
Przedłużyłam jedynie od pasa o jakieś 10 cm 
+ kolejne 5 na podwinięcie.
Ponadto na środku tyłu zrobiłam szew.
Klasyczny żakiet powinien mieć cięcia francuskie.
Ja poszłam na łatwiznę
i zrobiłam z przodu i z tyłu zaszewki. 
Zrobiłam także zaszewki pod biustem.
Rękawy długości 3/4.
Myślę, że ramiona w żakiecie są u mnie za szerokie i przez to rękawy nie wyglądają tak, jak bym chciała. 
Mam wrażenie, że wyglądam w nim jak okrągła kluseczka
- i tak się zresztą czuję...
Trzeba będzie to poprawić.
W pasie wszyłam ozdobną taśmę bawełnianą.
Nie wszywałam podszewki.
W następnym poście pokażę, jak uszyć kołnierz do tego żakietu i jak zrobić odszycie, co jest najbardziej pracochłonne.