Minęło już kilka dni, jak wróciłam do domu z sanatorium.
Muszę się Wam przyznać, że było świetnie!
Oprócz zabiegów rehabilitacyjnych i wszystkiego co jest związane z leczeniem mieliśmy sporo wolnego czasu,
który wykorzystaliśmy do maksimum.
Było zwiedzanie Kalisza, Gołuchowa, były wycieczki rowerowe i piesze. Jednym słowem: działo się.
I co najważniejsze, atmosfera była rewelacyjna. A wszystko to zasługa dziewczyn, z którymi mieszkałam w pokoju, czyli Danusi i Wioletki.
,,Zawodzie" w Kaliszu - osada na wzór Biskupina.
W Kaliszu akurat odbywały się Dni Kalisza,
więc mogliśmy obejrzeć paradę Bractwa Kurkowego.
Dziedziniec Zamku w Gołuchowie
Obok Zamku jest park dendrologiczny.
W drodze do Żubrów
A to już miejsce, w którym było sanatorium.
W takich holenderskich domkach typu ,,Brda" - jaki widać za moimi plecami po prawej stronie, też mieszkali kuracjusze.
Najpierw trochę ruchu dla zdrowia i ...zgrabnej sylwetki
A potem kiełbaski na ognisku. Ja mam dwa kije, ale to dlatego,
że smażyłam nie tylko dla siebie ( przynajmniej taka jest wersja oficjalna...)
Koleżanki z pokoju: Danusia i Wioletka
A to my trzy w koralach z Carrefour'a po 2 złote za komplet ( z bransoletką!), po które jechałyśmy rozklekotanymi rowerami (!) do samego Kalisza.
Ale było warto!
Widać, że wyjazd udany :D
OdpowiedzUsuń