czwartek, 18 sierpnia 2011

Z jednej rzeczy...

Jakieś dwa miesiące temu 
ponownie odkryłam w sobie żyłkę buszowania po sh. 
Oprócz wielu ,,zdobyczy", 
które wystarczyło tylko dobrze wyprać i uprasować, 
znalazły się i takie, 
które bez ingerencji maszyny i - oczywiście - nożyczek, 
nie nadawały się zupełnie do noszenia.
Wśród nich są między innymi dwie spódnice: ogromniaste, 
szerokie i trochę dłuższe, niż te, 
które przyzwyczajona jestem nosić.
Dlaczego je wobec tego kupiłam?
Bo materiał był ciekawy
- na pewno nie do kupienia w sklepie, 
a poza tym kosztowały jedyne 3 złote za sztukę (!).
Więc jak tu ich nie zabrać do domu???
No właśnie, nie da się.

Spódnica nr. 1.
Była dla mnie za szeroka w pasie i troszkę za długa. 
Odcięłam więc pasek.
Potem zwęziłam ją po obu bokach
- wszywając kieszenie ( oj, jakie one są wygodne).
Na koniec wszyłam szeroką gumę.


Tak wygląda z bliska wzór na materiale - z przodu ma dodatkowo naszyte cekiny.




Spódnica nr.2.
Była jeszcze większa, niż poprzednia. 


Ma ciekawy kwiatowy wzór
i także naszywane cekiny i koraliki.
 Tak jak poprzednio, tu też odcięłam pasek.
Zrobił się całkiem spory kawałek materiału oraz podszewki, którą jest batikowe płótno.





Z połowy materiału głównego uszyłam spódnicę, 
coś a la bombka. 
Od góry tez jest na gumie, 
troszkę szersza - łatwo się więc ją zakłada.
Dołem zwężana. Jest na podszewce z płótna.


Z drugiej połowy materiału uszyłam tunikę na naramkach.
Naramki są z czarnej koronki bawełnianej, 
również pod biustem jest przewiązana tą samą koronką.




Żeby wiązanie pod biustem się nie przesuwało, 
na bokach przyszyłam małe szlufki.
Uszyłam jeszcze bluzeczkę na naramkach z resztek materiału, który był podszewką, ale nie jest jeszcze wykończona. 
Tak więc z jednej rzeczy powstały trzy.
I niech mi ktoś powie, że umiejętność szycia nie jest przydatna!

Aha, 
pozdrowienia od Uszatka...
tak właśnie na niego wołamy!


I jak tu nie kochać zwierzaki!

10 komentarzy:

  1. No,no pomysłów to ci nie brakuje.Komplementy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo za pomysł! Piękne te spódnice, pewnie sama bym takie "wyhaczyła" z SH :) A piesio przecudny, jakie oczyska :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Materiały sa faktycznie niezwykłe. A ten różowy po prostu urzekający.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że te SH istnieją. Ładne ciuszki uszyłaś z tych materiałów.

    Sama też lubie buszować po lumpeksach w poszukiwaniu ciekawych tkanin, niestety u mnie panie zaczynają szaleć z cenami i za bylejaką spódnice liczą po 10 zł

    OdpowiedzUsuń
  5. Moniko, zostawiłam Ci wiadomość.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszą chętnie bym odkupiła ^u^ Jest śliczna.

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie tez ceny w Sh zaczynają szalec - czasem sie dziwie, czy oni - tzn sprzedawcy, nie zapominają, że to przeciez odziez używana, a nie nowa! Ale czasem uda sie coś ,,złowić"

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj - fajny blog, dużo ciekawych rzeczy. Sukienka czarno-biała śliczna ! Tylko jest jedno ale... nie ma takiego słowa w języku polskim "plec" używasz tego słowa nagminnie, a to jest błąd. Słowo to ma swoje odmiany tak więc nie plec - a plecy, pleców, plecach itd. itd. Nie chcę ciebie tą uwaga obrazić, ale tak fajny blog i to słowo które bardzo razi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Greys - nie uraziłas mnie, wiem, ze ciagle pisze ,,plec" zamiast plecow, i ...chyba tak juz zostanie hehe!

    OdpowiedzUsuń