Jedna z pierwszych rzeczy, które uszyłam.
Dawno, dawno temu.
Spódnica z sześciu klinów.
Dużo za duża.
Troszkę za długa.
Zapinana z boku na zamek i haftkę, w którą nigdy nie mogę trafić.
Ale za to fantastyczny materiał.
Gruba, ciepła wełna z naszywanymi atłasowymi liśćmi.
śliczna i ta stylizacja, miodzik ;-)
OdpowiedzUsuńpiękna modelka to i spódnica ślicznie wygląda :)
OdpowiedzUsuńOch::))
UsuńFantastyczna stylizacja! Ale chyba nie lubisz takich długich spódnic?
OdpowiedzUsuńNo wlasnie ostatnio coraz krotsze lubie...hihi!
UsuńNa zdjęciach wygląda jakby wszystko było ok :) Czasami zbyt krytycznie patrzymy na siebie :)
OdpowiedzUsuńNO nie do konca wszystko jest ok, w pasek wszylam gumkę, bo inaczej zjechalaby w dół...
UsuńUroczy dzwoneczek - lubię ten fason choć sama nie nosze - a może powinnam?!
OdpowiedzUsuńUwielbiam taki fason!mam tylko jedna taką /kupną/ i należy do moich ulubionych.Bardzo fajna Ci wyszła,tez myslę o uszyciu takiej
OdpowiedzUsuńNie lubię jednak takiego rodzaju materiału.
Znalazłam Twój filmik na You Tobe z adresem bloga. Właśnie dorobiłam do swojej tulipanowej spódnicy kieszenie :) pierwszy raz mam własną spódnicę z kieszeniami :) jeszcze tylko pasek, suwak drobiazgi. Dzięki filmikowi nie popełniłam błędów :) dzięki
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze pomoglam::))
Usuń