niedziela, 12 lutego 2012

Dawno, dawno temu...

Jedna z pierwszych rzeczy, które uszyłam.
Dawno, dawno temu. 
Spódnica z sześciu klinów.
Dużo za duża.
Troszkę za długa. 
Zapinana z boku na zamek i haftkę, w którą nigdy nie mogę trafić.
Ale za to fantastyczny materiał.
Gruba, ciepła wełna z naszywanymi atłasowymi liśćmi.








11 komentarzy:

  1. śliczna i ta stylizacja, miodzik ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. piękna modelka to i spódnica ślicznie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczna stylizacja! Ale chyba nie lubisz takich długich spódnic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie ostatnio coraz krotsze lubie...hihi!

      Usuń
  4. Na zdjęciach wygląda jakby wszystko było ok :) Czasami zbyt krytycznie patrzymy na siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO nie do konca wszystko jest ok, w pasek wszylam gumkę, bo inaczej zjechalaby w dół...

      Usuń
  5. Uroczy dzwoneczek - lubię ten fason choć sama nie nosze - a może powinnam?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam taki fason!mam tylko jedna taką /kupną/ i należy do moich ulubionych.Bardzo fajna Ci wyszła,tez myslę o uszyciu takiej
    Nie lubię jednak takiego rodzaju materiału.

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam Twój filmik na You Tobe z adresem bloga. Właśnie dorobiłam do swojej tulipanowej spódnicy kieszenie :) pierwszy raz mam własną spódnicę z kieszeniami :) jeszcze tylko pasek, suwak drobiazgi. Dzięki filmikowi nie popełniłam błędów :) dzięki

    OdpowiedzUsuń